O uważności w związku

W każdym związku zdarzają się dobre i te gorsze chwile. Dbanie o to, by tych pierwszych było więcej niż tych drugich wymaga uważności – uważności na siebie i tę drugą osobę… Zaraz, zaraz – dlaczego w ogóle pisać o uważności na siebie? Czyż nie jest oczywistym, że dostrzegamy swoje przeżycia, uczucia myśli i kontrolujemy to, co mówimy i robimy? Ano nie koniecznie. Wiele z tego, co doświadczamy i co robimy odbywa się na poziomie na wpół świadomym lub nieświadomym. Niby wiem, co czuję i myślę, ale nie zastanawiam się głębiej nad tym. To – właściwie, można rzec – pół biedy. Przecież to mój wewnętrzny świat i nic nikomu od tego, co się w nim dzieje. Tylko, że ten wewnętrzny świat steruje tym, co inni od nas usłyszą i jakie nasze zachowania zobaczą. Więc wpływa też na to, jakie relacje budujemy z innymi ludźmi. Tu szczególnie warto zwrócić uwagę na tworzone przez nas związki.

Jeżeli nie jesteśmy uważni na swoje uczucia może się okazać, że doświadczamy złości na partnera, ale świadomie jej nie rozpoznajemy. Może dlatego, że kiedyś dawno nauczyliśmy się tłumić złość, bo uznaliśmy (a raczej ktoś nas do tego przekonał), że nie wypada się złościć? że złość jest „zła”? że złość może zniszczyć relację? To, że nie uznajemy w sobie złości nie powoduje, że jej nie przeżywamy. Emocje nie poddają się naszemu „chciejstwu”. Nie jest tak, że nie chcę czuć złości i jej nie poczuję. Tak samo, jak chęć poczucia radości nie spowoduje, że ją przeżyjemy (niestety…).

Złość jest emocją, która wymaga kierunku i powodu. Złoszczę się na kogoś (może to być koleżanka, partner, szef, Bóg) i za coś (za oplotkowywanie mnie, za nie wywiązywanie się z przyjętych obowiązków, za niesprawiedliwość świata). Złość pojawia się, przychodzi nam mierzyć się z sytuacjami niezgodnymi z naszymi oczekiwaniami, potrzebami. A takich sytuacji w związku jest wiele – mało i ogromnie ważnych. To, które należy do której kategorii jest bardzo osobiste. Wystarczy nie schować naczyń do zmywarki (dla jednej osoby to nic nie ważny drobiazg, kiedy naczynia mają być schowane – dla inne szybkość ich chowania świadczy o zaangażowaniu w obowiązki domowe) – złość pojawia się w osobie, która oczekiwała schowania naczyń w określonym czasie od użycia. Złość związana z konkretnym zachowaniem konkretnej osoby. Gdy nie jesteśmy uważni na swoje emocje możemy tę złość przeoczyć lub się do niej przed samym/samą sobą nie przyznać. Te naczynia w zmywarce lub obok to tylko drobiazg – myślimy.

Rzeczywiście wobec wyzwań życiowych to może być drobiazg. Życie codzienne dostarcza tych drobiazgów wiele. Do zmywarki, dołączają nie wyrzucone śmieci, przypalona patelnia, pranie rzucone w nieładzie, nie odebrane dziecko na czas. Złość zaczyna się w nas gromadzić, czy tego chcemy, czy nie. A gdy już się w nas pojawi to będzie szukała ujścia. Znowu – niezależnie od tego, czy chcemy ją świadomie wyrazić, czy nie. W zależności, jakie mamy przekonania i doświadczenie na temat wyrażania tej emocji może się tlić w sarkastycznych uwagach, niby-śmiesznych docinkach, w milczącym wznoszeniu oczu w górę, w niechęci do drobnych gestów. Gdy nie wyrażanej złości jest więcej partner/partnerka w związku z czasem traci chęć do bliskości fizycznej, rozmów błahych i poważnych.

Takie próby trzymania złości na wodzy, nie uznawania jej w sobie w końcu muszą doprowadzić do wybuchu. Za 1633 razem – po znowu nie schowanych na czas naczyniach do zmywarki – partner/partnerka usłyszy wzburzonym głosem wypowiadane wszelki żale dotyczące nie tylko zmywarki, lecz wielu innych sytuacji i sprzed wielu dni, miesięcy a nawet lat. Nie ujawniane złości skumulują się w falę tsunami, która zagrozi trwałości i jakości związku. Podczas tej tyrady o tym, jak ta druga osoba nas przez długi czas zawodziła, nie będzie już chodziło o rozwiązanie jakichkolwiek spraw. Nie będzie już chodziło o zmywarkę, lecz o uwolnienie nagromadzonych emocji. Ta druga osoba – ta, która zachowywała się nie zgodnie z oczekiwaniami – może być tym wybuchem zaskoczona. Myśli – przecież wcześniej nie było oznak, że jest aż tak nie dobrze. Żale odbierze jako niesłuszny atak i zacznie się bronić. I nie będzie jej chodziło o wyjaśnienie spraw lecz zachowanie dobrego mniemania o sobie. Na żal i złość odpowie żalem i złością. Mogą zostać wypowiedziane słowa, których nie można już „odpamiętać” – groźby rozstania, krytyka, pogarda, przerzucanie się odpowiedzialnością za wszystko co „złe” w związku.

Silne emocje mogą skłonić też do działania – nie przemyślanego, ale służącego ich rozładowaniu – i np. partnerka/partner wyprowadza się do rodziców, znika na kilka dni bez słowa wyjaśnienia. Trudno po takim zachowaniu potem wrócić do tego, co było wcześniej. Takie emocjonalne eksplozje zagrażają związkowi.

Warto więc być „na bieżąco” ze swoimi emocjami wobec partnera/partnerki. Uważnie przyglądać się sobie i wyrażać to, co się w nas dzieje. To wymaga pewnej odwagi i zaufania, że ta druga osoba nas wysłucha i weźmie pod uwagę, to czego doświadczamy. Może to być trudne – zwłaszcza dla osób nie nawykłych do mówienia i słuchania o emocjach, ale jak najbardziej do wykonania. Wymagana jest jedynie (choć czasem może aż chęć poznania tej drugiej osoby). Pomocną w rozmawianiu o emocjach jest uważność na swoje emocje i uważność na emocje tej drugiej osoby.

Przeżywane emocje są widoczne. Widać smutek, złość, zadowolenie – w mimice, postawie ciała, w tonie głosu, w tym, co mówimy i tym, czego nie mówimy. Gdy dostrzegamy, że w drugiej osobie „coś się dzieje” dopytajmy – z troską, cierpliwością i szacunkiem. Mamy wówczas szanse na usłyszenie wyjaśnień – te z kolej pozwolą naprawić to, co się może między partnerami psuje lub rozwiać wątpliwości i lęki. Jeżeli tych wyjaśnień nie otrzymamy możemy poczekać…ale nie za długo. Jeśli ktoś zapyta, ile to jest „nie za długo” to wyjaśniam – jest to do chwili, kiedy poczujemy, że dłużej już tak nie może być – czyli dla każdej pary i każdego z osobna będzie to inny czas. W końcu warto przeprowadzić rozmowę pod hasłem „co się dzieje”. W chwili kiedy jeszcze emocje nas i tej drugiej osoby nie zalały (więc jeszcze przed tsunami!).

Niektóre pary potrafią być uważne na emocje swoje i tej drugiej/tego drugiego. Potrafią szybciej na nie reagować, rozmawiać o nich i uwzględniać w swoich relacjach. Innym parom przychodzi się tego nauczyć – czasem w bolesnym trudzie kłótni, czasem w gabinecie terapeuty – ale jest to możliwe. Na prawdę warto to zrobić bo tu stawką jest szczęśliwe życie.

Artur Brzeziński

fot. Bosch




Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych na stronie Wszystko o ciasteczkach.

Akceptuję